Dietetycy grzmią – jedz zdrowe śniadanie i po królewsku, a kolacji najlepiej nie jedz wcale. Zrobiłem więc cztery kromki razowca, a do tego… ponad 20 dodatków – z reguły powszechnie uznawanych za zdrowe. Zobaczcie, co z tego wynikło i jak się można zapędzić w kozi róg.
Popularne przysłowie mówi o tym, by śniadanie jeść jak król, obiad jak książę, a kolację jak żebrak. No to sobie zrobiłem królewskie śniadanie. Na chlebie razowym, z dużą ilością owoców, warzyw, do tego sok z mandarynek i – jak mnie uczono w domu i w szkole – mleko. Nawet nie wiecie, jak się można na tym “zdrowym żarciu” przejechać…
Spytałem kiedyś moją znajomą, dlaczego do sałatki dodaje pół awokado i oliwę z oliwek, skoro się odchudza. Odpowiedziała: bo to zdrowe produkty… Ale do rzeczy. Poniżej – całe śniadanie, własnoręcznie wykonane w dzień Pana (czyli w niedzielę).
Śniadanie, nie licząc chleba, składa się z 20. składników. Czy jest to ilość królewska, książęca, a może… no właśnie, wszystko zależy od punktu siedzenia i apetytu. Ja najadłem się połową porcji, ale jestem raczej małolitrażowy (przykład: podczas popularnej promocji w Pizzy Hut o nazwie “Festiwal Pizzy” zjadłem 7 kawałków, koledzy zjadali po 13 i więcej…). Tak czy inaczej, śniadanie bez problemu każdy rasowy i głodny facet wciągnie… znaczy się zje. I pomyśli – fajne – było zdrowo, kolorowo i dużo. Ale powodów do optymizmu nie ma – co pokazują poniższe wyliczenia.
Śniadanie składało się, oprócz chleba, z 20 produktów. Wylistowałem nazwy wszystkich, a wcześniej je poważyłem i – za pomocą aplikacji Fitatu – powyliczałem wartości odżywcze, m.in. kalorie.
Razem, uwaga…: 1793 kcal! Jeśli ktoś śledził wcześniej moje zmagania ze zrzuceniem oponki na brzuchu (niebawem będzie i o tym wpis), ten wie, że mam dietę 2100 kcal dziennie, więc na resztę dnia, po takim śniadaniu, zostaje mi nieco ponad 300 kcal. Trochę mało, żeby nie być głodnym.
Na dodatek tak bogate w owoce i warzywa śniadanie, choć nie zabrakło w nim i mleka, i wysokogatunkowej wędliny, ma jedynie 67 gramów białka, co przy moim zapotrzebowaniu (147 gramów dziennie) jest bladym wynikiem. Nawet dzieląc takie śniadanie na dwie porcje, średnio widzę zmieszczenie się w dziennym limicie kalorii i możliwość dostarczenia większej ilości białka bez stosowania suplementów.
Moja rada? Przede wszystkim trzeba liczyć i nie stosować bezrefleksyjnie rad dietetyków. A co do zjadania śniadań – pojawiają się już informacje, że wcale nie jest to tak istotne.
Zdaniem chociażby dr-a Frederica Saldmanna pomijanie posiłków nie przyczynia się tycia, a śniadanie nie jest najważniejsze, podobnie jak narzucona zasada spożywania pięciu posiłków dziennie. Lekarz podkreśla, że wszystko zależy jedynie od osobistych predyspozycji. Z kolei w swojej książce “Twoje zdrowie w twoich rękach” powołuje się na badania przeprowadzone przez prof. Allison i Brown, które mówią, że ominięcie posiłku nie wiąże się z żadnym szczególnym ryzykiem.
Być może więc ze śniadaniem będzie tak jak z margaryną – okaże się, że wcale nie jest takie zdrowe i niezbędne. Na szczęście ja zawsze wolałem masło.
Chłopie kto pije mleko z sokiem mandarynek i miksuje owoce z warzywami. Średnio rozgarnięty człowiek wie, że nie można wrzucać jak do śmietnika wszystkiego, bo jelita dostają w łeb. Troche bzdury piszesz, ale pisać każdy może…
Człowieku na twoje śniadanie ,składają się same cukry,a może owsianka z jakimś owocem lub z cukrem będziesz miał weglotany i glukozę i wiesz mi wystarczy do obiadu jak książę,kolacja jak biedak coś tam na ząb z lodówki.
Przysłowie stare jak świat. Aczkolwiek chodzi w nim żeby śniadanie zjeść większe (porcja) a nie wszystko co wpadnie w ręce bo rozrzut produktów jest ogromny. Owoce suszone to sam cukier który podbija kaloryczność. Chleb razowy- jego ilość można zmniejszyć. Także nie dziwi mnie ta liczba kalorii. Poza tym taka mieszanka może skończyć się jedynie w jednym miejscu… 🙂 Pozdrawiam.
Na stołach królewskich były przede wszystkim mięsiwa, pieczone bądź gotowane, czyli tzw. potrawki. W postaci pieczonej spożywano wówczas głównie kurczęta, kapłony (specjalnie utuczone młode koguty), gęsi, pieczenie wołowe, cielęce, wieprzowe i baranie. Masz tu praktycznie same białko. Głównie drób. Myślenie nie boli, spróbuj.