Ks. Artur Kaproń, pasjonujący się kulturystyką 42-letni proboszcz parafii w Osiecznicy na Dolnym Śląsku, trafił na czołówki serwisów informacyjnych dwukrotnie – najpierw z powodu startu w zawodach kulturystycznych i reprymendy biskupa, a ostatnio, gdy wsparł 26. Finał WOŚP, wystawiając na licytację… godzinę treningu z samym sobą. Serwis sprawnypo40.pl postanowił zapytać księdza przede wszystkim o jego pasję – kulturystykę.
“Trening jest jak modlitwa. Odklepany bez serca jest g….o warty” – głosi tytułowa grafika na facebook’owej stronie ks. Kapronia w roli trenującego i trenera. Znanego z czołówek największych serwisów informacyjnych w Polsce księdza-kulturystę zapytaliśmy nie o kontrowersje, które wzbudza, ale o to, co oprócz Boga kocha najbardziej – czyli o kulturystykę.
sprawnypo40.pl: – W jednym z wywiadów przyznałeś, że na siłownię zajrzałeś już w wieku 16 lat. Czy pamiętasz, ile wówczas maksymalnie “wyciskałeś na klatę” i ile ważyłeś? Jak te parametry wyglądają obecnie?
ks. Artur Kaproń: – Tak, to prawda. W wieku 16 lat rzeczywiście zacząłem uczęszczać na siłownię. Namówił mnie mój kuzyn, abym pomagał mu w asekuracji. Ale po pewnym czasie odechciało mu trenować, a mi zaczęło się to podobać. Zacząłem wtedy interesować się kulturystyką.
Jeśli miałbym przypomnieć sobie ciężar wyciskany na początku, to było to, o ile się nie mylę, 60 lub 70 kg. Obecnie tylko 135 kg.
– Czy stosujesz jakiś konkretny program treningowy? Jak on wygląda?
– Wszystko zależy od tego, w jakim okresie się znajduję. Ćwiczenia są zawsze przemyślane i tak ułożone ,aby osiągać zamierzony cel, tzn. poprawiać słabe strony.
– A co z dietą i suplementami? Liczysz kalorie i stosujesz suplementy diety, czy jesz jak przeciętny Kowalski?
– Staram się oczywiście pilnować diety, ale poza sezonem przygotowań nie będę kłamał i mówił, że nie pójdę z przyjaciółmi na pizzę, do KFC czy McDonalda (śmiech). Jeśli chodzi o suplementację, to tak, korzystam z różnych suplementów. Ale uważam, że początkującym zupełnie nie jest to potrzebne.
– Dlaczego pokochałeś kulturystykę, a nie np. bieganie? Przypadek czy świadomy wybór?
– Jak powiedziałem wcześniej, w pewnym momencie spodobało mi się ćwiczenie na siłowni i z biegiem czasu rzeczywiście w tym się zakochałem.
Moją największą pasją jest jednak Bóg i służba drugiemu człowiekowi, a dopiero na drugim miejscu jest „żelastwo”.
– Znasz jeszcze jakichś księży kulturystów lub trenujących sporty siłowe?
– Ostatnio poznałem kilku, jednego nawet z Miami. Jednak najbliżej mnie jest chyba ks. Krzysztof Faron, trójboista z Ząbkowic Śląskich (ksiądz stworzył nawet teledysk pt. “The day of life catholic priest and powerlifter”, który mozna obejrzeć TUTAJ; prowadzi także stronę na Facebooku, link TUTAJ – red.)
– Jakie masz cele treningowe, które chciałbyś zrealizować?
– Ćwiczę przede wszystkim dla siebie. Ale jeśli miałbym pozwolenie mojego przełożonego, tzn. biskupa, chciałbym kiedyś tylko zająć trzecie miejsce na Mistrzostwach Polski w Kulturystyce i Fitness (8 października 2017 r. ks. Kaproń na Mistrzostwach Polski Juniorów i Weteranów w Kulturystyce i Fitness zajął “mocne” czwarte miejsce – red.). No i oczywiście ćwicząc dalej, chciałbym jeszcze bardziej być świadomym możliwości swojego ciała.
– I na koniec pytanie bardziej metafizyczne. Czy sport może leczyć duszę? A może jest to zarezerwowane tylko dla wiary lub klasycznej psychologii?
– Sport może jak najbardziej leczyć duszę. Pomaga mi uporządkować własne życie. Uczy pokory w wielu sytuacjach, no i cierpliwości. Mi osobiście pomógł przejść bardzo trudny czas po śmierci mojej siostry.
*Ks. Kaproń prowadzi na Facebooku fanpage „Trener Ksiądz”. Link TUTAJ. Zdjęcia pochodzą ze wspomnianej strony.
Dodaj komentarz