Panowie są zadaniowi. Podjęli wyzwanie i zwykle, bez względu na przeszkody, je realizują. Chcą tylko widzieć i rozumieć sens swojego trudu – mówi o specyfice pracy z mężczyznami Katarzyna Szturemska, trenerka personalna.
Rocznik 76, a wygląda na wysportowaną trzydziestkę. Twierdzi, że pracy z mężczyznami się nie boi – i chwali ich za zadaniowe podejście. O specyfikę treningów panów w „kryzysowym wieku” i o to, czy warto mieć na siłowni kobietę-szefa, zapytaliśmy trenerkę personalną Kasię Szturemską, która na co dzień prowadzi zajęcia w Warszawie.
sprawnypo40.pl: – Wyobraź sobie, że dzwoni telefon. W głośniku słyszysz rozentuzjazmowany męski głos: – Dzień dobry, chciałbym, by była pani moją “trenerką” (mężczyzna celowo przeciąga i akcentuje ostatnie słowo). Studzisz, podkręcasz, czy udajesz, że nie słyszysz dwuznaczności i przechodzisz do konkretów?
Kasia Szturemska: – Haha, w taki sposób mężczyźni nie zaczynają rozmowy ze mną. Ale gdybym usłyszała tak zadane pytanie, nie udawałabym, że nie słyszę dwuznaczności, ale uprzejmie pokazałabym, że ją zignorowałam i przeszłabym do konkretów. W mojej pracy nie daję przestrzeni do flirtów. To według mnie mocno nieprofesjonalne. Ucierpiałby na tym klient, jakość usług i pewnie mój komfort również. Jeśli nastawiamy się na długofalową współpracę i zrealizowanie celu, to należy się na tym skupić w stu procentach.
– Załóżmy, że facet ochłonął i rzeczowo mówi o problemie. Taki polski pakiet standardowy – czterdziestka na karku, siedzący tryb życia, lekka otyłość brzuszna, ciężkie obiady przeplatane śmieciowym jedzeniem i piwem oraz… marzenie o pięknej, wysportowanej sylwetce, której nie da się przecież kupić. Od czego zaczynasz rozmowę i jak wygląda pierwszy trening?
– Zaczynam najpierw od konsultacji trenerskiej, czyli od wnikliwej szczerej rozmowy z klientem. Jeśli mam mu skutecznie pomóc, muszę poznać jego prawdziwą motywację do zmiany, jego stan zdrowia, prowadzony tryb życia i poznać jego “historię”, tzn. od kiedy tyje, czy przechodził poważne choroby, czy nie cierpi na choroby przewlekłe, jakie ma dolegliwości, czy nie doznał w przeszłości kontuzji, czy dobrze sypia, jak jada, na jak duży stres narażony jest na co dzień itd. Na tej podstawie wysuwam hipotezy dotyczące przyczyn tycia i problemów z formą, wysyłam też na badania krwi, które mają pomóc w diagnozie. Po tym etapie wiem dokładnie, jak postępować z daną osobą, jak dobrać dietą i trening.
Pierwszy trening zawsze jest „badawczy”. Moim zadaniem jest m.in. sprawdzić, jaka jest kondycja nowego podopiecznego, jaką ma mobilność, wytrzymałość, siłę, jak znosi wysiłek, jak szybko jego tętno wraca do normy, z jakimi ćwiczeniami sobie radzi, z czym ma problemy. Pierwszy trening nigdy nie wygląda tak, jak będzie wyglądała późniejsza regularna praca. Podczas pierwszych 2-3 spotkań układam sobie swego rodzaju „mapę” danej osoby.
– Wielu mężczyzn w modelowaniu sylwetki preferuje trening siłowy połączony z dietą i ćwiczeniami kardio, które wykonują po tzw. siłówce. To właściwa droga czy są jakieś alternatywy?
– Jeśli mówimy o modelowaniu sylwetki to owszem, trening siłowy jest najlepszym rozwiązaniem. Jednak nie każdy mężczyzna chcący trenować z trenerem marzy o modelowaniu sylwetki. Panowie na początku chcą zwykle schudnąć. Od wielu lat borykają się z mniejszą lub większą nadwagą i chcą wreszcie być szczuplejsi i się lepiej czuć. Czasem ze względu na zdrowie, czasem na poczucie własnej atrakcyjności. Niektórzy próbowali już kilka razy, inni nigdy nie podejmowali próby – ale zwykle chcą schudnąć. Inni panowie przychodzą, aby się wzmocnić przed sezonem narciarskim albo aby poprawić kondycję, bo wkurza ich, że dostają zadyszki wchodząc na piętro. Bywa też, że panów do treningów motywuje lekarz, który zalecił im ruch. Reasumując: rodzaj treningu, jego częstotliwość i intensywność należy zawsze dobierać do możliwości, stanu zdrowia i celu podopiecznego. Nie zawsze więc trening siłowy będzie właściwą drogą.
– Co jest twoim zdaniem najważniejsze, by takiemu czterdziestolatkowi “chciało się chcieć”?
– Z panami jest tak, że skoro już któryś do mnie zadzwonił, to znaczy, że mu się chce. Jeśli mężczyzna zrobił ten pierwszy krok, to wiadomo, że podjął decyzję i jest zdeterminowany. Jedyne czego potrzebuje, to właściwych narzędzi i wsparcia. Ja mu je daję. Wybierając dla niego odpowiedni rodzaj treningu oraz najlepsze dla niego rozwiązania żywieniowe, służąc zawsze radą, pomocą, odpowiadając na wszelkie pytania i wątpliwości, prowadząc go przez treningi, na które nie zawsze mu się chce przyjść, szukając rozwiązań, kiedy są jakieś przeszkody, pokazując mu jego postępy, których sam zwykle nie jest tak bardzo świadom.
Używam zdjęć, by porównywać wygląd co jakiś czas, bo patrząc na siebie codziennie, nie widzimy zmian, jakie zachodzą w ciągu dwóch czy trzech tygodni albo pół roku. Niby widzimy po pasku w spodniach, niby wiemy bo krewni mówią „ale schudłeś”, niby czujemy, bo łatwiej jest biegać czy grać w piłkę z synem, ale różnice widoczne na zdjęciach zawsze robią największe wrażenie, bo są namacalnym dowodem na efekty ciężkiej pracy. I co istotne, na bieżąco podtrzymują wiarę w sukces i motywację do dalszych zmagań.
– Czy z mężczyznami pracuje się inaczej niż z kobietami? Jakie są korzyści, a jakie zagrożenia takiego treningu? Z jednej strony, przynajmniej teoretycznie, panowie powinni mieć większą motywację, z drugiej – twoje kobiece atuty mogą przeszkadzać w pracy. A jak jest naprawdę?
– Tak, inaczej. Panowie są zadaniowi. Podjęli wyzwanie i zwykle bez względu na przeszkody je realizują. Zdają sobie sprawę, że to proces, który wymaga czasu i poświęceń. Są wytrwali. Chcą tylko widzieć i rozumieć sens swojego trudu.
Sądzę, że moje kobiece atuty nie mają nic wspólnego z moją rzeczywistą pracą. Z podopiecznym pracuję w oparciu o to, co o nim wiem i o konkretny plan, a nie za pomocą kobiecych atutów. Często słyszę od mężczyzn, że zgłosili się do mnie, ponieważ wcześniej widzieli jak pracuję i odnieśli wrażenie, że robię to bardzo profesjonalnie, że wyróżniam się na tle innych trenerów albo że ktoś mnie im polecił.
– Twój największy sukces, jeśli chodzi o tzw. metamorfozy, to…
– Pracuję też z wieloma kobietami. Mam sporo klientek z insulinoopornością, PCOS, zaburzeniami funkcji tarczycy, chorobami metabolicznymi i autoimmunologicznymi. Zwykle są to kobiety, które od lat tyją – i to mimo wielokrotnych prób z dietami i ćwiczeniami. Trafiają do mnie panie i dziewczyny, które usłyszały od lekarza: „pani już nie schudnie, proszę się z tym pogodzić”. A po pół roku słyszę od nich: „Kasia, żebyś widziała minę mojego lekarza, gdy zobaczył, jak teraz wyglądam i jakie mam wyniki badań…” To są dla mnie sukcesy. Pomagam komuś nie tylko odzyskać wiarę w siebie, wzmocnić poczucie własnej wartości, ale i w powrocie do zdrowia. To jest coś, co daje mi niesamowity power.
– Jak dobrze wybrać profesjonalnego trenera personalnego? Na co zwracać uwagę?
– Przede wszystkim spotkajmy się z nim przed podjęciem decyzji o współpracy. Porozmawiajmy i przekonajmy się, czy podchodzi poważnie do swojej pracy i czy dąży do uzyskania szerszego spektrum wiedzy na nasz temat. Jeśli trener nie zada pytań o zdrowie, tryb życia, motywację, to jest to już znak ostrzegawczy. Taka relacja musi się opierać także na zaufaniu. W pewnym sensie powierzamy swoje zdrowie trenerowi, więc musimy się czuć bezpiecznie. Zapytajmy też o opinię osób, które już nim współpracowały.
– Wielu mężczyzn, trenując na siłowni, z czasem popada w gigantyzm – wydaje im się, że są mali, za słabi, nierzadko sięgają po sterydy i potężnie rozbudowują masę mięśniową. Czy uważasz, że taka sylwetka jest synonimem zdrowia i szeroko pojętej sprawności? Czy tacy mężczyźni – twoim zdaniem – podobają się atrakcyjnym kobietom?
– Poprawnie wykonywany trening i zachowanie właściwej higieny życia zwykle pozytywnie wpływa na zdrowie. Jeśli we wszystkim zachowany jest umiar i podejście zgodne z szacunkiem do własnego organizmu, to zdrowie nie ucierpi, a wręcz wiele zyska. Jeśli zaś wchodzi w grę przesada, lekkomyślność, ignorancja, wówczas zdrowie można łatwo popsuć. Co do sprawności, to niestety nadmiernie rozbudowana masa mięśniowa tę sprawność nam ogranicza.
Czy podoba się to kobietom? To chyba kwestia gustu. Tak jak mężczyźni oceniają różne cechy fizjonomii kobiet jako pozytywne – jednym podobają się chude, innym o sylwetce sportowej, jeszcze innym pulchne, tak i kobiety mają swoje typy.
Dodaj komentarz