Z badań przeprowadzonych u 10,9 mln maratończyków w latach 2000-2010 r. wynika, że podczas maratonu i godzinę po jego zakończeniu umiera jedna osoba na 259 tys. uczestników. Dla porównania: w triathlonie umiera jedna osoba na 52 630 uczestników.
Kardiolodzy często mówią o literze U, obrazując korzyści i straty z uprawiania i nieuprawiania sportu. Na szczycie jednego ramienia litery jest brak sportu – bardzo źle dla zdrowia, na przeciwstawnym – maksymalnie dużo sportu – także źle dla zdrowia. Ich zdaniem najlepszy jest środek – umiarkowana i regularna aktywność fizyczna.
Ruch to jeden z leków, ale jak każdy medykament, trzeba go umiejętnie dawkować. Statystycznie można zyskać aż 7 lat życia, jeśli ćwiczy się 30 minut pięć-sześć razy w tygodniu, uprawiając tzw. umiarkowaną aktywność fizyczną.
Prof. Mirosław Dłużniewski, kardiolog, na wykładzie podczas XXV Jubileuszowej Konferencji Kardiologicznej „Postępy w rozpoznawaniu chorób serca naczyń i płuc” mówił, że to taki, podczas którego „rośnie tętno serca, lekko się pocimy, ale możemy rozmawiać”.
Zagrożeniem dla zdrowia może być intensywny wysiłek fizyczny, taki jak maraton czy ultramaraton. Świadczą zresztą o tym statystyki: w ostatniej dekadzie, wraz z upowszechnieniem masowych biegów, wzrosła ośmiokrotnie liczba przypadków nagłego zatrzymania krążenia oraz nagłego zgonu w wyniku zatrzymania krążenia podczas takiego intensywnego wysiłku. W ostatni weekend podczas półmaratonu w Poznaniu (dystans prawie 21 km) jeden z jego uczestników zasłabł na dwa kilometry przed zakończeniem biegu. Pomimo szybko udzielonej pomocy medycznej nie udało się go uratować.
W kilku krajach przeprowadzono populacyjne badania mające na celu sprawdzenie, czy podejmowanie intensywnego wysiłku przekłada się na zmniejszenie śmiertelności. Okazało się, że może być on groźniejszy niż brak aktywności fizycznej.
– Młodzi wyczynowcy mają zdecydowanie większe ryzyko nagłego zgonu z powodu zatrzymania akcji serca niż ich nieaktywni rówieśnicy – mówił prof. Dłużniewski.
Dla przykładu, w badaniach włoskich, które objęły osoby w wieku 12-35 lat oceniono, że osoby uprawiające wyczynowo sport miały o 280 proc. wyższe ryzyko nagłego zgonu w porównaniu z rówieśnikami niepodejmującymi aktywności fizycznej. Podobne dane uzyskano w Izraelu.
Jednak prof. Dłużniewski zastrzega, że uprawianie sportu nie jest przyczyną nagłych zgonów. Jego zdaniem przyczyną są nierozpoznane na czas choroby.
Zdaniem eksperta każdy zdrowy człowiek jest w stanie przebieg dystans 10 km, pod warunkiem jednak, że do tego wysiłku się przygotuje. Przygotowania powinny rozpocząć się na co najmniej pół roku wcześniej w postaci regularnych treningów trzy razy w tygodniu ze stopniowym zwiększaniem obciążenia o ok. 5 proc. na miesiąc. Na 5-8 tygodni przed biegiem należy zwiększyć częstotliwość treningów i zadbać o ćwiczenia wzmacniające siłę mięśni pośladków i grzbietu przynajmniej 1-2 razy w tygodniu.
Eksperci podkreślają, że każdy, kto chce uprawiać sport, a zwłaszcza taki związany z intensywnym wysiłkiem (do takich należą maratony), powinien zadbać też o konsultację medyczną uzupełnioną badaniami.
Uczestnicy maratonów za granicą muszą mieć zaświadczenie potwierdzające ich dobry stan zdrowia; w Polsce nie ma takich wymagań.
Stąd każdy aspirujący biegacz powinien zgłosić się do lekarza, by sprawdzić, czy nie ma ukrytej wady anatomicznej lub funkcjonalnej w układzie krążenia, skontrolować poziom lipidów w surowicy krwi, a także sprawdzić, czy nie ma zaburzeń jonowych. Prof. Dłużniewski zwraca uwagę, że podczas intensywnego wysiłku, zwłaszcza w warunkach współzawodnictwa, dochodzi do stresu, który powoduje zwiększenie wydzielania adrenaliny, noradrenaliny, a spadek poziomu magnezu i potasu. Dla chorego układu krążenia to zabójcze warunki.
Nie wolno też biegać bezpośrednio po przejściu choroby, np. infekcji paragrypowej czy grypie. Zdaniem ekspertów warto odczekać nawet cztery tygodnie po takiej chorobie.
Źródło: www.zdrowie.pap.pl
Dodaj komentarz