Nie lubię ciasnych przestrzeni, nie lubię czuć się jak w pułapce, ale mimo to postanowiłem odwiedzić Wieliczkę. Głęboko pod ziemią jest bowiem świat, w którym można poczuć się jak Indiana Jones.
Kopalnia Soli w Wieliczce to niesamowite miejsce. Aż trudno uwierzyć, że wnętrze ziemi może kryć taki labirynt korytarzy i pomieszczeń urządzonych i zagospodarowanych w podziemny mikroświat.
Najlepiej można go poznać pod okiem doświadczonego przewodnika. Ze względu na mnogość korytarzy, zakamarków i rozległość kopalni samodzielne zwiedzanie jest wykluczone. Podziemna trasa turystyczna biegnie na głębokości 135 m przez 3,5 km labiryntów, galerii i komór z podziemnymi jeziorami. Na początku eskapady towarzyszyło mi uczucie niepokoju związane z zamkniętą przestrzenią, ale po chwili potrzeba przeżycia przygody wzięła górę.
Podróż do nieznanego podziemia rozpoczyna się w szybie Daniłowicza. To tutaj poznaliśmy naszego przesympatycznego przewodnika, który sypał żartami i ciekawostkami jak z rękawa. Jak się dowiedzieliśmy, na przełomie XI i XII w., kiedy powierzchniowe źródła solne zaczęły słabnąć, rozpoczęto aktywne poszukiwanie solanki poprzez drążenie studni. Z czasem w trakcie takich prac natrafiono na pierwszą bryłkę soli. Tym sposobem zaczęło się kopanie − najpierw sztolni, a na przestrzeni wieków − kopalni.
Sól miała ogromne znaczenie gospodarcze, a dochód z jej wydobycia stanowił w czasach Kazimierza Wielkiego jedną trzecią dochodu państwa. Już od starożytności sól przedstawiała ogromną wartość. Była stosowana, jako wynagrodzenie dla żołnierzy w starożytnym Rzymie. Służyła też do konserwowania jedzenia w czasach, kiedy nie było lodówek i dietetyków.
Na przestrzeni wieków kopalnia w Wieliczce rozbudowała się do dziewięciu poziomów. Wydobycia całkowicie zaprzestano w 1964 r., a już w 1978 r. kopalnię wpisano na Listę Światowego Dziedzictwa Kulturowego i Przyrodniczego UNESCO.
Muszę przyznać, że podróż w głąb kopalni wymaga nieco odwagi, ale też kondycji. W połowie zwiedzania podziemi czuć już początek zmęczenia. Tempo jest spore, ale towarzyszy mu spora dawka informacji i niezwykle ciekawych bodźców wzrokowych. Dlatego uczucie zmęczenia motywuje do ładowania baterii i daje budujące poczucie dobrze spędzonego czasu.
Wieliczka to zamknięta, podziemna miniatura świata. W małej przestrzeni skupia wszystkie warunki i cechy świata zewnętrznego. Po drodze spotykamy komnaty, kaplice, muzea i teatry, katedrę, podziemne mieszkania górników, sale bankietowe, koncertowe stworzone ludzką ręką. Obok tych osiągnięć cywilizacji absolutnie spokojnie trwa natura w postaci stalaktytów, stalagmitów, nacieków i formacji solnych, tzw. chmur i spirali.
Tu muszę wspomnieć rzecz niezwykłą. Otóż, kopalnia jest zabytkiem klasy „0” z technologią klasy premium. Choć od niemal ćwierćwiecza nie prowadzi ona wydobycia, w kilkusetletnich szybach pracują na pełnych obrotach najnowocześniejsze windy, które robiąc 300 kursów dziennie „wydobywają” na powierzchnię turystów. To najstarsze polskie przedsiębiorstwo i jedną z najstarszych firm świata odwiedza rocznie ok. 1,8 mln osób! Moja wycieczka przypadła akurat w czasie, kiedy pod ziemią przygotowywana była gala bokserska.
Podziemne jeziora, źródła solne, formacje ziemne wewnątrz kopalni układają się w niezwykłe pejzaże. Robią na zwiedzających wrażenie i zapadają w pamięć. Po dotarciu do jednego z zaułków podziemnych labiryntów można obejrzeć niezwykły koncert muzyki klasycznej i spektakl światła. Kiedy te dźwięki rozpływały się w doskonałej akustyce groty solnej, poczułem się jakbym znalazł się w środku tajemnicy tej niezwykłej kopalni − świecie ukrytym w głębi słonego jeziora. Na chwilę zapomniałem o panującym pod ziemią chłodzie, gdyż temperatura wewnątrz kopalni to ok. 14−17°C.
Klimat panujący w kopalni działa leczniczo zarówno na drogi oddechowe, jak i na stan ducha. Nasz przewodnik namawiał, aby po wejściu do kopalni skosztować soli, która gromadzi się na ścianach. Spróbowałem. Była naprawdę słona, ale też pełna niezwykłych historii tego miejsca, tak unikatowego w skali świata.
Mariusz Gryżewski
Dodaj komentarz