Są dowody na to, że wykonywanie ćwiczeń fizycznych i zmiany, jakie zaszły w organizmie pod wpływem tej aktywności, mogą być przekazywane dalej – dzieciom, a może nawet wnukom.
Jeszcze niedawno większość uczonych była przekonana, że w chwili poczęcia wszystkie życiowe zmiany, jakie niosą w sobie komórki mamy i taty (jajo i plemnik), „zerują się”. Sądzono, że nie modyfikują one sekwencji DNA, więc nie można ich przekazać dzieciom. Uważano, że zarodek dziedziczy tylko „goły” zapis DNA, bez żadnej nadbudowy, bo ta powstaje podczas życia każdego człowieka. Do naszego DNA w określonych miejscach przyłączają się specjalne znaczniki, które powodują np., że jedne geny są aktywne bardziej niż inne. Naukowcy porównują to do korekty lub edycji przepisu na życie, jakim są nasze geny.
Teraz uczeni są coraz bardziej przekonani, że w niektórych okolicznościach na następne pokolenie mogą wpływać czynniki związane ze stylem życia rodziców – pisze Gazeta Wyborcza.
Zespół uczonych z ośrodka Centrum Chorób Neurodegeneracyjnych w Getyndze (Niemcy) w swojej najnowszej pracy opublikowanej na łamach „Cell Reports” sugeruje, że tak też dzieje się w przypadku aktywnych fizycznie i umysłowo myszy. Uczeni zmieniali środowisko samców myszy, którym następnie pozwalano się rozmnożyć. Aktywny styl życia przyszłych ojców odcisnął swoje piętno na genach plemników.
Myszki mające aktywnych rodziców osiągnęły lepsze wyniki w testach oceniających zdolność uczenia się niż te urodzone z gryzoni niećwiczących, mających środowisko z małą liczbą bodźców. Ich komórki nerwowe lepiej komunikowały się ze sobą. Uczeni doszukali się tych zmian głównie w hipokampie, obszarze mózgu, który jest ważny dla uczenia się.
Więcej: www.wyborcza.pl
Dodaj komentarz