● Socjolog z Gdańska w ramach eksperymentu odciął się od sieci i smartfona

Opublikowano: 1 czerwca 2017

30 kwietnia 2017 r. dr Maciej Dębski, socjolog z Gdańska, ogłosił na Facebooku: „Jestem offline”. Wyłączył smartfona, tablet, internet. Podłączył w domu telefon stacjonarny, kupił tradycyjny budzik i mapę Polski, bo z GPS-a też zrezygnował. „Mocno zagrałeś”, „Nie uda się” – tak jego plan komentowali internauci.

Zaplanowane sprawy przepisał do papierowego kalendarza. Planował, że w maju i czerwcu będzie żył całkowicie poza siecią. Choć obecnie używa urządzeń cyfrowych w bardzo ograniczonym stopniu, jego spostrzeżenia są bardzo ciekawe.

Przyklejony do smartfona
Socjolog przyznaje, że zasypiał i budził się ze smartfonem w ręku. Sięgał po telefon w każdej wolnej chwili. Urządzenie z dostępem do sieci dawało mu fałszywe poczucie bezpieczeństwa. Miał wrażenie, że dzięki temu nic ważnego go nie ominie. Gdy zapomniał telefonu, czuł się zagrożony i zmieniał harmonogram dnia, tak by wpaść do domu i sprawdzić, czy ktoś zadzwonił.

Byłem do niego przyklejony – opowiada dr Dębski. – Zaczynało mnie to drażnić, dlatego zdecydowałem się na rozpoczęcie eksperymentu polegającego na życiu w sposób analogowy – poza siecią. Czułem, że mój mózg jest przemęczony natłokiem informacji. Od ponad 20 lat korzystam z telefonów komórkowych i dzisiaj mogę jednoznacznie stwierdzić, że używanie narzędzi cyfrowej komunikacji z innymi w sposób niekontrolowany, może przyczynić się nie tylko do spadku samopoczucia, ale również do negatywnych zjawisk w obrębie zdrowia somatycznego takich jak: ogólne przemęczenie, niewyspanie czy niespokojny i przerywany sen – mówi.

Dzisiaj nasze mózgi – wspomina Dębski – przez ciągły dostęp do sieci – dostają tyle informacji w ciągu miesiąca, ile nasi pradziadkowie przyswajali przez całe życie. To jest męczące, gdy ciągle jesteśmy nastawieni na odbieranie informacji z Facebook’a, Instagram’a, odbieramy dziesiątki telefonów na dobę, odpisujemy na maile.

Jest czas na czytanie książek i sen
Najtrudniejsze w analogowym życiu Macieja Dębskiego pozostają wieczory. Gdański socjolog zauważył, że kiedyś, gdy przychodził do domu, od razu włączał tablet lub smartfona, i tak mijały mu dwie, trzy godziny. Od kiedy żyje poza siecią, więcej czyta książek.

– W końcu się wysypiam. To całkiem inny sen. Dopiero teraz zobaczyłem jak telefon położony obok łóżka rozprasza uwagę – zauważa dr Dębski.

Po pięciu dniach życia bez internetu i smartfona, dr Dębski poczuł, że jego mózg jest spokojniejszy.

W czasie pierwszego miesiąca eksperymentu kilka zaplanowanych wcześniej spotkań nie doszło do skutku. Umawiał się z ludźmi, ale albo oni nie dojechali i nie mieli jak go o tym powiadomić, albo on się spóźniał studencki kwadrans i nikt już nie czekał.

Społeczeństwo cyfrowe jest nastawione na szybką komunikację – podkreśla dr Dębski. – Jesteśmy ciągle gotowi do podjęcia kontaktu z innymi. Gdy nie jesteśmy online, czujemy się wykluczeni. To zaburza komunikację, powoduje frustrację. Gdy napiszemy coś na Facebooku i widzimy, że ktoś to przeczytał i od razu nie odpisuje, zaczyna się gonitwa myśli: „zawaliłem coś”, „ona jest obrażona”. – tłumaczy.

Pokolenie raptusów, które nie umie odraczać przyjemności
Socjolog podkreśla, że przez życie w świecie cyfrowym, młodzi ludzie są „pokoleniem raptusów”. Internet uczy nas tego, że musimy szybko osiągać cel. Liczy się tylko tu i teraz. Wiele młodych osób nie potrafi teraz odroczyć nagrody w czasie. Działają kompulsywnie, bezrefleksyjne, a to może skutkować popadnięciem w nałogi. To dlatego pokolenie najmłodszych często określa się mianem młodzieży always on – nie posiadającej ośrodka odroczonej gratyfikacji.

W czasie prowadzonego analogowego eksperymentu dr Dębski umówił się ze studentami, że wydrukowane prace domowe mają zostawiać w sekretariacie. Wcześniej wysyłali je mailem. Teraz wykładowca musi po nie pójść, nanieść poprawki piórem i odnieść na uczelnię w umówione miejsce i o umówionym wcześniej terminie. W takich chwilach tęskni za pocztą elektroniczną. Widzi, że bez niej wiele czynności trwa dłużej.

Dr Dębski prowadzi wiele szkoleń i jeździ po Polsce. Ponieważ nie korzysta z nawigacji satelitarnej, musi pamiętać, by wcześniej kupić mapy, bo na wielu stacjach benzynowych już nikt ich nie sprzedaje.

Bez dostępu do sieci muszę wszystko lepiej planować, zajmuje mi to dużo czasu – podkreśla dr Dębski. – Kilka razy pobłądziłem. Brakuje mi tego, że nie znam szacunkowego czasu dojazdu, czyli podstawowej informacji podawanej przez GPS – ubolewa.

Cena za dwa telegramy: 43,50 zł
W maju dr Dębski wysłał dwa telegramy do znajomych. Był zaskoczony, że są takie drogie: tekst liczący 160 znaków (czyli tyle co jeden tweet) wysłany jako priorytet, z gwarancją, że dotrze do adresata w ciągu 6 godzin, kosztował 43,50 zł każdy. Tyle, ile kosztuje miesięczny abonament za telefon i internet. To pokazuje, że korzystanie z urządzeń mobilnych pozwala zaoszczędzić nie tylko czas, ale i pieniądze.

Gdy ogłosił, że odłącza się od sieci, dostał dużo listów, w tym dwa anonimy. Jeden od kobiety, która powiedziała, że spotkali się kiedyś i zamienili kilka zdań. List napisany był na pachnącej papeterii. – Żaden sms nie zaintrygowałby mnie tak, jak ten list – opowiada dr Dębski. – Specjaliści już teraz pracują nad aplikacjami, które będą wytwarzać zapach i kiedyś je też będziemy sobie przesyłać – mówi.

Telefon, poczta elektroniczna czy GPS, czyli wszystkie nowoczesne gadżety są fajne, ułatwiają życie, ale pod warunkiem, gdy sprawujemy nad nim pełną kontrolę – podkreśla dr Dębski.

Źródło: www.zdrowie.pap.pl

Udostępnij ten post:



Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


Powiązane treści
Big Data
W jaki sposób wykorzystać du...
rolki
Rolkarstwo zyskuje na popularności z każdym roku. Polska w t...
Xiaomi
Są takie marki oferujące nam...
algorytm lekarz
W najnowszym numerze Nature Medicine opisano aplikac...
internet wiedza
Jak przekonują badacze z Yale University, większość...